Święta, Święta… piękny czas, piękne życzenia, radość i refleksja.
Po co ta gonitwa?
Zakupy? Niekończące się porządki i przygotowania? Ciągły pośpiech, zarwane noce i spinka?
A może następne spędzimy inaczej? Bez 12 dań i rewolucji? Przy barszczu z uszkami i rybie? Zamiast 6-u ciast – makowiec lub sernik? A może wyjedziemy wszyscy? Będziemy robić Nic, spacerować, rozmawiać i nikt nie będzie w tym czasie sprzątał, przygotowywał czy zmywał?
Nawet zima jest inna, już dawno zapomniała o świątecznym śniegu i mrozie.
A śpiewające dzisiaj w ogrodzie ptaki, chyba z radości, że po tak wielu dniach wreszcie przestał padać deszcz, uświadomiły mi, że przyroda sugerując wyraźnie, że +10 stopni C, kolejny raz -
To pożegnanie ze świętami sprzed lat, w zaspach, kuligu, trzaskającym mrozie i skrzypiącym śniegu pod butami podczas marszu na pasterkę, z 12 daniami i suto zastawionym stołem…